Behemoth's Lair

502 registered members
Login | Register Your Free Account (Required) | Search | Help | Find Communities!

Author
Comment
morgraf
2001-09-15 13:39:24


opowieść o ludziach pustyni
Zapraszam ludziska na gawędę o nieszlachetnym i nie-sławnym Generale. Znacie to imię? Nie? To pora byście poznali.

Wszędzie gdzie stąpał towarzyszyły mu śmierć i zniszczenie. Destruktor. Tak często nazywali go jego żołnierze. Morederca. To przydomek jaki nadali mu jego wrogowie. Niezmiennie od niemal dwudziestu lat on i jego oddziały przemierzały ten przeklęty przez słońce pustynny kraj. Ciemnoszare, puste królestwo bez króla. To ich dom, ich jedyne życie. Generał zawsze powtarzał swym żołnierzom że to oni są władcami tego wielkiego królestwa. Tak. Jakie królestwo, tacy królowie. Puści, gorąco krwiści, pijący bez opamiętani jak ta wiecznie sucha ziemia. Ale Generał. On był inny. Niemożna żec : lepszy. Po prostu inny. To pewnie jego wychowanie. Dziecko szczęścia odchowane pod parasolem bogatego kacyka. Szczęście skończyło mu się jednak szybko. Jego rodzinę zabito z nakazu Imperatora, chłopak uciekł na pustynię gdzie przyjęli go nomadowie. Wkrótce uciekł i od nich by szukać szczęścia wśród łąk na wschodzie. Szczęścia oczywiście nieznalazł. A jedyne co z tamtąd szczęśliwie wyniósł to własne życie i krótki pordzewiały miecz.
Zrozumiał wreszcie że Fortuna niestoi już przy nim, o własne powodzenie musi zadbać sam. Tak. Pustynia stała przed nim otworem. Inaczej niż kiedyś mógł naprawdę poczuć się jej synem. Miał to czego mu niegdyś brakowało, krótki, pordzewiały miecz.
Nim minął rok był już najbardziej znanym szermierzem w całym Krewlod. To nieznaczy że najlepszym, o nie. Nawet w jego obecnym oddziale było wielu lepszych od niego. On po prostu był wszędzie tam gdzie była sława i niebyło niebezpieczeństwa.
Ale dobra passa trwała krótko. Wraz z grupą złodzieji i wyrzutków uciekał przed zemstą imperatora na niezamieszkałe pustkowia, krainę swej młodości. Pałał żądzą zemsty to spalił kilka wiosek na granicy. Ot tak aby sobie ulżyć. Te podłe czyny wkrótce zjednały mu sławę tak wielką jak i niezasłużoną. Jego kompania rosła szybko, sława, rzezie, bogactwa to przyciągało wszelkiej maści rzezimieszków. Niedługo potem mianował sam siebie Generałem. Wyrzekł się swego dawnego imienia i odtąd stał się po prostu Generałem, mordercą niewinnych i uciśnionych.
Nieustannie walcząc z imperatorem Krewlod rozszeżał władztwo prawdziwej pustyni. Palił oazy, niszczył osiedla, zasypywał studnie, gromił wrogów. Minęły lata stary imperator zmarła a jego miejsce zajął Behemot, potężny i groźny wojownik o sławie której obiegła cały świat. Wkrótce młody władca poprowadził wyprawę w pustynie i rozgromił zbirów. Generał przeżył i choć upokorzony niemyślał o zemście. Zebrał to co pozostało po dawnej potędze i ruszył w głęboką pustynie, lizać rany.
Swe małe spalone słońcem królestwo opóścił niedawno. Nieważył zbliżać się do granic Krewlod, skierował więc swe kroki ku wschodowi gdzie zieleniły się pyszne wzgórza Erathi.
Generał stał teraz na granicy pustyni. Za pasmem wysokich wydma królowanie od szarości przejmowała zieleń. Błogosławiony kraj. Konny zwiadowca wyłonił się zza diun. Generał dosiadł konia i ruszył mu na spotkanie. To co usłyszał niezdziwiło go wcale. Lokalni książęta nieczekając na króla i jego wojsko wyruszyli by niepozwolić barbarzyńcom plądrować ich włości. Tak. Lepiej być niemogło. Generał skinął mieczem. W oka mgnieniu z piasku powstała cała armia konnych nomadów. Ukryci do tej pory wśród piasku mistrzowie uzdy zbili się w nieregularną gromadę. Generał wiedział iż wiele ryzykuje. Ta zbieranina, pozbawiona jakiego kolwiek wyszkolenia wojskowego ulegnie jeśli wróg wystawi w pole doskonałą Erathiańską konnice. To byłaby katastrofa. Ale przecież lokalny władyka, książe biednej prowincji niepowinien mieć kawalerii. Niepowinien.
Jeźdźcy w zbitej gromadzie wyjechali na szczyt wydm. Były ich setki. Nomadzi. Dzieci pustyni którzy ufni poszli za rozkazmi Generała licząc na bogate łupy i być może dostęp do rzeki. Pustynia urywała się tu jak ucięta nożem i ustępował miejsca morzu trawy.
Naprzeciw nomadów w równym szyku trwali rozstawieni pikinierzy, miecznicy a za ich plecami kilkudziesięciu wybornych kuszników. Na nieco wyższym wzgórku za ich plecami stał wielki namiot. Przd nim widać było kilku rycerzy w lśniących złotem zbrojach. To książe, młody władca tej granicznej krainy i jego świta.
Błysk złota obudził w nomadach istykt grabieżców. Nieczekając na żadne rozkazy skoczyli do przodu wszyscy na raz. Generał zaklął w myślach. "Miał tak pięknie opracowany plany, a ci idioci go zaprzepaścili. No cóż i tak rozbiję to śmieszno wojsko w pył." Założył hełm i skinął mieczem na swą przboczną gwardie, niemal pięćdziesięciu chłopa na rosłych koniach. Jedyni zdyscyplinowani żołnierze w całej armii. W centrum wściekle walczące szeregi wrogów zaczęły się nieco przerzedzać. "No mój plan niecałkiem zawiódł. Środek zaraz będzie wolny ci głupcy koncentrują się na skrzydłach."
Generał ruszył ze swoim oddziałem ku centrum pola bitwy. Początkowo powoli posuwali się naprzód. Gdy tylko konie weszły na trawę Generał puścił swego konia galopem, za nim podążyła cała jego gwardia. Jak błyskawica wpadli w luką między walczącymi by pojawić się tuż przed szeregiem zaskoczonych kuszników. Kilkunastu stratowali samym pędem koni. Inni zgineli od ciosów szabel. Generął skierował swego wieżchowca ku namiotowi księcia. Tuż przed odzianym w złoto wojwnikiem genrał zeskoczył z konia. Pieszo natarła na wroga.
Książe był dobrym fechmistrzem sprawnie sparował pierwsze pchnięcia. Wyprowadził zwodniczą kątrę na którą Generał niemal się nadział. Dwa mocna sztych i gdyby nie lekka kolczuga nomadzkiej roboty walka byłaby skończona. Teraz Generał zaatakował. Pchnął raz pustkę udając utratę równowagi. Książe chciał to wykorzystać przerzucił ciężar ciał do decydującego pchnięcia, ale w tym momęcia sztylet który Generał trzymał w drugiej ręce wbił się pomiędzy łączenia płyt pieknej zbroji. Sztylet uwiązł w szczelinie ale książe otrzymał dotkliwą choć niezbyt niebezpieczną ranę. Szybko wykonał piruet i szerko wyprowadził cios. Generał spokojnie wyprowadził paradę. Stał znów z wrogiem twarzą w twarz. Wziął szeroki prosty zamach i spuścił cios którego siła powaliła księcia na kolana. Blokując nad głową szerki zamch książe stracił równowagę. Zachwiał się i ukląkła. Chciał wstać ale już niezdołał. Generał jednym szybkim cięciem mieczem który niewiadomo jak znalazł się w jego lewej ręce rozszczepił płyty zbroji. Krew opficie popłyneła z rany. Książe zwalił się na wznak aby nigdy już się niepodnieść.
Generał rozejrzał się wokół. Bitwa dobiegła końca. Zwyciężył. Straty niebyły wielkie. Mniejsze niż się spodziewał. Pustynne hieny w ludzkich postaciach łupiły ciała zabitych. Bagno. Pradziwe bagno ludzkości. Generał skierował swe spojrzenie ku trawiastym wzgórzom. "Na długo zapamiętacie imię Generał żałosne dzieci wody. Horror pustyni spojrzy wkrótce w wasze oczy."

Oceńcie jeśliście łaskawi. Czy opowiadanie dobre? A jeśli nie to cóż w nim dostrzegacie złego?
lopez
2001-09-17 03:29:26


Re: opowieść o ludziach pustyni
Prawie pewien jestem, że coś niemal identycznego już czytałem, i to chyba w Tawernie. Ale tamto było w lepszym stylu, tu jest za dużo błędów.
Co to za zdania:
"Destruktor.
Morderca.
Tak.
Ale Generał.
Po prostu inny.
Nomadzi.
Bagno. Prawdziwe bagno ludzkości."?

Nie jestem polonistą, ale już w podstawówce uczyli mnie, że w języku polskim zdanie powinno mieć chociaż orzeczenie.
Do tego dochodzą inne ortografy (widać problemy z pisaniem cząstki nie):
żec
niebyły
niemogło
niepowinien
i inne.
wwalker
2001-09-17 05:59:08


W obronie zdań krótkich :)
Krótkie zdania a raczej równoważniki zdań mają swoje sprawdzone miejsce w opowieściach i dobrze umieszczone mogą dodać wyrazu, podkręcić tempo, podkreślić coś, położyć właściwy akcent. Stosuje je między innymi mój mistrz - Sapkowski, żeby nie skłamać, zdaje się, że na przykład w koszmarnych snach Ciri.

Coś w stylu:
"Zamiera w bezruchu. Chce zamknąć oczy ale powieki nie słuchają polecenia. Cień. Świst. Krzyk. I krew. Mnóstwo krwi. Odwraca się i biegnie potykając. "

Ale oczywiście trzeba umieszczać takie wtrącenia rozważnie. Najczęściej chyba towarzyszą one mocnym stanom emocjonalnym - w powyższym przykładzie był strach. Może to być gniew. W opowieści Don Asha dobrze użyte było "Tępak!"

Nie bójcie się też krótkich zdań, które powtarzają coś po raz drugi, aby położyć nacisk, podkreślić:
"Nie musiał nic mówić. Już nie."
Guinea
2001-09-17 21:41:46


A to się wyżyjecie...
jak ja coś napiszę. A zamierzam jak tylko będę miał trochę czasu.
Don Ash
2001-09-18 00:02:29


Re: A to się wyżyjecie...
No cóż ja własnie zajmuję się poprawą, zjechanego przez Wwalkera ;) opowiadania. Niedługo będzie gotowe, a jesli będzie OK to kto wie? może niedługo będziecie czytać je w tawernie... ;)
Sajmon
2001-09-18 00:08:44


Re: A to się wyżyjecie...
Może bedziemy czytać o ile bedzie aktualizacja bo jak na razie na nic sie nie zanosi............:(

Behemoth: Sajmon, doskonale wiesz jaka jest sytuacja Jaskini. Czy musisz to podkreślać przy każdej okazji?
Don Ash
2001-09-18 00:29:17


Re: A to się wyżyjecie...
No Wwalker wrócił, więc mam nadzieję, że cos się ruszy...
morgraf
2001-09-18 09:21:44


Re: A to się wyżyjecie...
No to mi się podoba!
Wreszcie prawdziwa konstruktywna krytyka!
Opowiadanie już było w tawernie ale nikt nic nie napisał na jego temat więc puściłem jeszcze raz.
Cieszę się przedewszystkim z powrotu WWalkera bo to rokuje nadzieje na ożywienie jaskini (choć ostatnie problemy wydają się być ogromne).
Co do samych słów krytyki : zgadzam się opwiadanie nie jest dobre, ale szczerze powstawało szybko (jak zauważyliście tak szybko że niemiałem nawet czasu błędów sprawdzić) do tego mam mało czasu ostatnio i właściwie o żadnym poprawianiu niemogło być mowy więc jest jak jest.
Faktycznie początek faktograficzny ale... zasadniczo opwieść miała być dłuższa lecz problemy z czasem i zaangażowaniem były na tyle poważne iż zażuciłem ten temat.
Literówki to ponownie brak czasu (nawet w tym poście pewnie nie jedną znajdziecie ja tak po prostu piszę choć przyznaje że jeśli chodzi o opowiadanie to powinienem był się postarać).
Co do równoważników zdań to WWalker już wszystko wyjaśnił, więc nic dodać.
Jak znajdę czas to błędy poprawie.
Wszystkim krytokom z dołu dziekuje.
Guinea
2001-09-15 21:58:59


Re: Opowieść o ludziach pustyni
Co dostrzegam złego? - literówki! Lepiej pisz trochę wolniej. Cały klimat może zepsuć wiadomość, że Generał się nadział na "kątrę".
Don Ash
2001-09-16 03:25:46


Re: Opowieść o ludziach pustyni
Gdzies już to czytałem ;) Ale samo opowiadanie wydaje mi się dobre, choć słusznie zauważył Guinea, za dużo w nim błedów.
wwalker
2001-09-17 01:58:41


Re: Opowieść o ludziach pustyni
Pierwsze 2/3 to nie opowiadanie tylko notka z encyklopedii:
suche fakty bez życia, uczucia, akcji. Żadne zdanie nie zachęca do czytania następnego w pogoni za tym co będzie dalej.

Sugerowałem też już kiedyś przepuszczanie opowieści przez Worda - nawet dysortografom umożliwia wyeliminowanie 60-80% błędów.

W porównaniu do poprzednich twoich opowiadań obniżyłeś loty: pójście na łatwiznę lub pośpiech. Nie rób tego.

Polecam przepis RomAuga na dobre opowiadanie - chyba sam z niego skorzystam, do tej pory nie opracowałem sobie tak dobrej "short listy" do odhaczania co ze składników dobrego opowiadania już się pojawiło :)

1 visitor in the last 15 minutes: 0 Members - 1 Guest - 0 Anonymous