Behemoth's Lair

502 registered members
Login | Register Your Free Account (Required) | Search | Help | Find Communities!

Author
Comment
Ingham
2001-09-30 05:28:36


Historia Thanta
*mnich rozsiadł się wygoniej na długiej ławie przy szynkwasie, poprawił poły niebieskiego płaszcza i zaczął swą opowieść*

Z okazji mojego dzisiejszego święta [czytaj jeden z wcześniejszych topiców] opowiem Wam wielmożni panowie pewną historię.

Historia Thanta

To była straszna noc. Szumiące złowrogo za oknem drzewa zwiastowały nadejście zła. Cichy deszcz uderzał w okno. Mogło się zdawać, że wybija jakiś rytm. Zły rytm. Z rzadka niebo rozświetlała błyskawica. W tej złowieszczej scenerii drewniana chatka w lesie była jeszcze dopełnieniem. Na kompletnym odludziu. Nawet taki mały domek nie dawał poczucia bezpieczeństwa. Thant nie lubił być sam. Był człowiekiem towarzyskim. Zawsze, gdy bywał w swoim rodzinnym mieście Carras, wybierał się ze swoimi znajomymi do kilku oberży przy głównym rynku. Te wypady zawsze owocowały jakimś przygodnym związkiem z przejezdną szlachcianką w największym łożu w tawernie "Gryfie Skrzydło", której właścicielem był Figis, najlepszy przyjaciel Thanta. A że Carras leżało na szlaku łączącym wielki fort Anhello (;) ) z oddalonym 130 mil na wschód krasnoludzkim Kabbal, jednym z największych ośrodków rzemieślniczych, w tym głównie płatnerskim, tak tedy karawany kupieckie cały czas odwiedzały to przepiękne przygraniczne miasto.
Właśnie o jednej z takich przyjemnych dla ducha i ciała nocy śnił Thant. Przynajmniej z początku śnił. Wtedy, gdy gałęzie starego klonu stukały złowróżbnie w szybę, Thant próbował zmusić się do snu tymi właśnie wizjami. Tęsknił. Nawet bardzo. Ale cóż, taka praca i służba.
Thant był kurierem królewskim, jednym z najlepszych. Od dziecka wykazywał się świetną pamięcią. Studiował nawet na uniwersytecie w Aethlum. Szkolił się na prawnika. Papugą by był pierwszorzędnym. Jednak po dwóch latach zrozumiał, że nie to go pociąga. Uwielbiał miejskie życie. Gdy nie widział na ulicy tłumów, nie czuł smrodu wylewanych prosto na ulicę szczyn i pomyj, ani nie figlował z ulicznicami, wtedy czuł pewną pustkę. Nie, Thant nie mógłby wytrzymać połowy życia za biurkiem w ciemnym, oświetlonym tylko jedną tlącą się łojową świeczką pokoju. Dlatego porzucił życie akademickie. Zauważył go jednak jeden z wojskowych, członek królewskich tajnych służb. Miał on za zadanie wychwytywać talenty jeszcze na uczelni. Thant, z początku pełen wątpliwości, przystał na ofertę.
Początkowo nosił tylko rozkazy między dowódcami wojsk, ale szybko awansował. Obecnie przekazywał znane tylko królowi i jego najbliższemu doradcy poselstwa. Miał przydomek "Nietoperza", ponieważ zawsze podróżował tylko w nocy.
Teraz niósł propozycję sojuszu od swojego króla do władców barbarzyńskiego Krewlod.
Król Tymir Spokojny, zwierzchnik Thanta, był bardzo ugodowy i miał do wszystkiego pokojowe nastawienie. Nigdy nie wdał się w żadną poważną wojnę, nie licząc problemów ze zbuntowanymi elfami Igirin. To malutkie państewko zostało wcielone do Allean dziewiętnaście lat wcześniej. Wojownicze elfy nie chciały uznać berła Tymira i wznieciły sieć buntów, których zdławienie zostało okupione tysiącami ofiar mężnych wojowników alleańskich.
Jego Miłościwość panował w kraju zwanym Allean. Nie była to jego prawidłowa nazwa, tylko przekręcona przez ludzi, którzy osadzali się tu od IV stulecia. Prawdziwe imię tego kraju to Dol Aillein i oznacza Dolinę Odosobnienia. Bo taka w rzeczywistości była kiedyś Allean. Ale teraz panował tu Tymir Spokojny. A był to rok 893 P.C. [Eracja jeszcze nie istniała; założono ją w 948 r. P.C., po Przewrocie, z ziem Allean i sąsiedniego Dvarfen ze stolicą w Kabbal - przyp. aut].
Tymir Spokojny wiedział, że Krewlod nękają problemy związane z magami z Brakady. Czarodzieje chcieli zająć kopalnie niezbędnych dla nich kryształów z północnego Krewlod. Sam król też miał stare porachunki z magami. Pomagali oni w szkoleniu druidów w czasie walk w Igirin. A swoją drogą barbarzyńcy zawsze stanowili niebezpieczeństwo dla swoich sąsiadów. Dlatego będąc dobrym strategiem Tymir chciał zawrzeć sojusz przeciw Brakadzie z Olafem Rzeźnikiem. W tym celu wysłał z pilnym poselstwem swego najlepszego gońca - Thanta. Miał on ruszyć ze stolicy - Anhello, przez niewielką Phynaxię, na zachód.
Phynaxia była piękna. Typowe lasy liściaste z niewielką domieszką drzew szpilkowych, obszar zdecydowanie równinny. Była jesień. Drzewa obsypywały się złotem. Spadające liście przybierały już wszystkie odcienie czerwieni. Na niektórych polach co leniwsi gospodarze biegali z kosami i ścinali pozostałe zboże. Mieszkańcy Phynaxii byli bardzo przyjaznymi ludźmi. Ale Thantowi nie dane było tego doświadczyć. Był człowiekiem nocy. Noc była jego żywicielką. Ale i przekleństwem. Zawsze po zapadnięciu zmierzchu, kiedy sowy zaczynały pohukiwać, a lisy wychodziły z głębokich nor na polowania, w Thancie budziło się dziwne uczucie. Czegoś się bał. Ten gęsty jak świeży miód mrok przygniatał jego płuca. Przyspieszał oddech. Przenikał przez ubranie do ciała, i głębiej, do kości. Mrok był zły.
I właśnie w taką ciemną noc Thant leżał w za krótkim łóżku w małej chatce na głuchym odludziu, gdzieś w głębokich lasach wewnętrznej Phynaxii. I śnił. Śnił koszmar o nowym mroku. Mroku jeszcze gorszym od najciemniejszych jaskiń gór Thanuir. Mroku, który jest nie tylko na zewnątrz. Mroku, który wdziera się gwałtownie, z siłą przybojowych fal, do środka. Do serca.
Thant, tak jak każdy, nie był doskonały. Nawet wyuczony nawyk ostrożności nie był na tyle rozwinięty, aby uniknąć tego, co się stało. Przejeżdżając przez niewielką wieś Żytomiry Małe natknął się na szajkę zbójców. Próbował niepostrzeżenie objechać kawalkadę konnych, lecz został zauważony. Rabusie mając nadzieję, że trafi im się niezły łup z bogatego pana, puścili się za nim w pościg. Thant miał wspaniałego wierzchowca. Ale nawet rączy koń nie zdoła pomóc, kiedy ktoś umiejętnie posługuje się narzędziem achillesowej śmierci. Koń został ugodzony strzałą i przewrócił się na prawy bok. Thant wyleciał jak z procy na rosnące przy gościńcu krzaki malin. W locie poczuł słodką woń, która skojarzyła mu się z pewnym lekiem na przeziębienie, jaki kiedyś zażywał. Dziwne, jak bezsensowne skojarzenia mogą przychodzić do głowy człowiekowi, kiedy ten jest w niebezpieczeństwie. Ale to było jedyne, co zdążyło mu przemknąć przez myśl. Wyrżnął w drzewo.
Ból. Ból pulsujący z głębi czaszki i rozlewający się na całe ciało. Cierpienie całkowicie przytłumiające wszelki myśli. Thant postanowił podnieść prawą powiekę. Nie był to najlepszy pomysł. Uderzyło go oślepiające światło zenitalnego słońca. Chwilę leżał. Poruszył nogą. Ledwo. Słabość przezwyciężyła siła woli. Jakoś ukląkł. Skulił się i zwymiotował. Otarł rękawem podartej koszuli kropelki krwi na ustach. Rozejrzał się. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Klęczał w samych kalesonach i koszuli, w zarzyganej krwią ściółce. Z wielkim trudem wstał i utykając, robiąc częste przerwy, ruszył. Po prostu przed siebie.
O tym Thant nie musiał śnić. Te obrazy narzucały się same. Pośród tego leśnego pustkowia, w małej drewnianej chatce, w którą bezustannie walił ciężki jak grad deszcz, leżał i cierpiał człowiek. Bardzo cierpiał. Rzucał się na łóżku w niekontrolowanych przypływach dreszczy. I śnił. I koszmarzył.
W jego mrocznej wizji widział zło. Zło, które przychodzi, aby zebrać żniwa wśród słabych. Wśród bezbronnych. Oczyma wyobraźni ujrzał potwora. Były to upostaciowione lęki. Jego podświadomość na wskroś przeszywał lęk. Lęk przed nieznanym. I przerażającym. Widział, jak zło pochyla się nad jego słabym ciałem. Widział, jak wgryza się w jego duszę. I wnika do najgłębszych zakamarków jaźni. Czuł, że całe zło świata pochłania jego postać. I że on je przyswaja. Czuł się przepełniony złem. Poczuł żądzę krwi...
Don Ash
2001-09-30 07:50:00


Re: Historia Thanta
W pierwszej chwili ogarnęła mnie euforia i radosć : "Mój ukochany Thant!!!". Niestety już po chwili czytania moje tak pozytywne uczucia ostygły. W tym opowiadaniu powtarza się Twój błąd Inghamie: połowa opowiadania to notatka encyklopedyczna. Poza tym opowiadanie jest dobre. Bardzo udatne sformułowania zostały użyte przez Ciebie.
Ale przede wszystkim powinienem podziękować za historię i kufel piwa postawić. Piwaaa!
ObywatelEracji
2001-09-30 09:49:03


Re: Historia Thanta
Nie zamierzam w tej subskrypcji poddawac ocenie zawartosc czy jakosc opowiadanych w karczmie historii (acz nadmienie, ze wszystkie uwaznie czytam), pragne tylko skrytykowac pewna moim zdaniem malo przyjemna, gdyz naduzywana mode na bryzgajace z tych czy innych zrodel plyny fizjologiczne, nie tylko krew ; ). Doskonale zdaje sobie sprawe ze szczerych intencji autorskich, opisy takie maja rzekomo upikantnic, wzglednie wzbogacic koloryt (?) opowiesci. Niestety, efekt nie zawsze bywa rowny pozadanemu, a potrafi byc zgola przeciwny (czyt. zniesmaczajacy). Sadze, ze czasem jednak lepiej pozostawic male conieco, z tego rodzaju "momentow", wyobrazni czytelnika. Mam nadzieje, ze nie zostane odebrany blednie i jeszcze raz pragne podkreslic moja chec skrytykowania jedynie pewnej tendencji - nie opowiesci jako takiej.
Korzystajac z okazji (qrde, chyba slusznie zgaduje ? ; )) - wszystkiego najlepszego Mosci Inghamie !!! Obys zyl w szczesciu i dobrobycie lat kilkaset i niechaj moce Twe o stokroc zostana wzmocnione !!! Miodu i jadla podajcie ! ; )
Dreppin
2001-10-01 12:04:27


Re: Historia Thanta
podobalo mi sie, ale mam pewne zastrzezenia:

1. Nie potraktuj tego jak oskarzenia o plagiat, ale ten wstep.. wyglada bardzo podobnie do poczatku bodajze 2 tomu sagi o wiedzminie

2. Sadze, ze tym bolem dupy totalnie rozwaliles niezly klimat, ktory udalo Ci sie zbudowac..
misza
2001-10-02 17:29:41


Re: Historia Thanta
Bedzie ciag dalszy? Moze po calosci dam jakas ocene.
Fakt z ta dupa to troche przesadziles, chyba ze gostek mial jakas dziwna przygode :b
Ingham
2001-10-05 08:28:15


Re: Historia Thanta
Cześć!
Sorki, żę dopiero teraz, ale wiecie, studiuję teraz w Wawie i mam kompa tylko na weekend, a więc wybaczcie.
Po pierwsze: Tak OE, dobrze zgadujesz, moje 19ste urodziny. Dzięki wielkie.
Don Ash: ja bardzo lubię notki encyklopedyczne, a czy one są złe ogólnie, to już sprawa czytelników.
Tak, tak, już kolega mi mówił, że dupa niszczy klimat, ale nie mogłem się powstrzymać. Czy mam to wyciąć.
Co do ciągu dalszego, na razie nie planuję, bo mam dwa inne pomysły.
Racja Dreppin. To może bardzo przypominać Wiedźmina, ale tom IV (Wieża Jaskółki) i chatkę Vysogoty z Corvo, ale jestem właśnie w trakcie jego czytania, więc i pod bardzo silnym jego wpływem.

A czy pomysł na konstrukcję akcji Wam się podobał. Był trochę eksperymentalny. Ten powracający motyw snu. Miałem kilka innych koncepcji, ale postanowiłem zaryzykować.

To czyja historia ma być następna?
Dreppin
2001-10-06 10:50:49


Re: Historia Thanta
coz Inghamie nie chodzilo mi zupelnie o styl, lecz o to ze na poczatku 2 (chyba) tomu jest bardzo podobny wstep o goncu krolewskim, choc u Sapkowskiego bardzo czesto pojawialy sie takie opisy, ze gdy pojawiala sie nowa postac (ktora i tak miala zaraz zginac ;)), byly jej wspomnienia, doswiadczenia, przemyslenia itp.
Ingham
2001-10-06 11:29:02


Re: Historia Thanta
Tego opisu gońca nie pamiętam, więc nie może być mowy o plagiacie :)

A, dzięki, że napisałeś, że udało mi się stworzyć niezły klimat. Poważnie :)

Jestem teraz bardzo ciekaw opinii barda Wwalkera.

Behemocie, dlaczego edytowałeś mojego posta? I co zmieniłeś? Jeżeli z gorszego na lepsze to nie pisz, nie wsypuj mnie i dzięki. A jeżeli coś innego... to dlaczego?

--------------

Zarówno w tamtej jak i w tej wiadomości wyłączyłem wyświetlanie portretu, który z racji chamstwa valhalli się już nie wyświetla. W temacie "Forum żyje" prosiłem o wyłączenie lub zmianę portretu tych, którzy używali obrazów hostowanych w dawnym miejscu Jaskini. Prosiłbym też o wyłączenie ikon, jeśli te również pochodziły z tamtego miejsca. - Behemoth
morgraf
2001-10-07 02:32:00


Re: Historia Thanta
Mimo iż nielubię recenzować to jednak...
Odwdzięczam się tym samym za cenne uwagi na temat mojego opwiadania:

Ogólnie niemam nic przeciwko wstawkom encyklopedycznym, sam lubię taki styl, jednak jeśli chcemy kogoś przedstwaić to uważam iż należy zdecydować się na konkretne podejście do tematu. Tzn. jeśli charkter encyklopedyczny to od początku do końca, jeśli wartka akcja i fabuła to także z konsekwencją. W twoim tekście pomieszałeś te dwa style. Oczywiście to zasadniczo kwestja gustu, bywa iż tego typu działania wzbogacają twórczość.

sieć buntów - może lepiej napisać "szereg buntów", bo skoro państwo było małe to nie wzniecano jednocześnie kilkunastu buntów (na co wskazuje rzeczownik sieć) a raczej wiele buntów następujących po sobie.

dupa - nie widzę potrzeby wycinania jej z opowiadania ale może zastąpić ją słowem nieco bardziej związanym z klimatem np. rzyć. Do tego możesz obawarować ją jakimś przymiotnikiem przestanie się tak wyróżniać.

jednocześnie chciałbym bronić płynów fizjologicznych - czasem mocne dosadne słowo odsłaniające nagą prawdę o czlowieczeństwie lepiej pasuje do klimatu niż zawoalowana metafora.

Ogólnie moge stwierdzić że to opwiadanie rozdzielił bym na dwa jedno do encyklopedii którą to kiedyś tam mieliśmy zrobić (pod hasło Thant oczywiście:) a drugie do tawernianych opowieści (po odpowiednim rozwinieciu). Bardzo dobrze ukazano motyw przemiany który może stać się rdzeniem większego odpowiadania (tak zmiana w ludzkim życiu musi pociągnąć za sobą całą lawinę zdarzeń wartych opisania).

1 visitor in the last 15 minutes: 0 Members - 1 Guest - 0 Anonymous