Author
|
Comment
|
jOjO dwarf
2001-11-13 19:24:16
|
Coś strasnego...
Z dala słychać było narastający tętent kopyt. Wielu koni. Ciężkich, znaczy niosących zbrojnych. A o tej nocnej porze nie było powodu, aby zbrojni mieli jechać gościńcem obok "Pazura Behemotha".
Ten i ów spojrzał po sobie pytająco: "Azaliż będą z tego kłopoty?". Tamten i owamten drgnieniem ręki zdradził objawy niepokoju, szukając mimochodem swego miecza czy topora. Rozmowy ścichły same z siebie. A tętent narastał, kubki i puchary drżały na stołach, paprochy sypały się z powały.
Wreszcie komenda w nieznanym języku, rżenie koni nagle osadzonych w miejscu i... straszny łomot rozwalanych drzwi. Coś niemałego wleciało do tawerny. W drzwiach stanął jakiś obcy i krzyknął w łamanej Wspólnej Mowie: - Na razie nie będzie nam tak bardzo potrzebny, ha, ha, ha... i zawrócił na pięcie. Znowu komenda i jezdni zaczęli się oddalać.
Pierwszy otrząsnął się Don Colon. Wstał i podszedł do tego czegoś. Nachylił się i zakrzyknął nagle pobladły: - Toż to jOjO!!! Podbiegli i inni...
Blisko tydzień trwały zabiegi medyków naprędce sprowadzonych ze stolicy, nim mocno poturbowany jOjO mógł zacząć normalne życie...
|
Don Ash
2001-11-21 08:37:33
|
Mhm
Mosci Hetmanie, myslę że kiedy już waszmosci zdrowie szczęsliwie powróciło możesz nam waszmosć rzec pokrótce co się dział i co chciaes nam powiedzieć. Oczywiscie aby waszmosci gardło nie zaschło wnet się znajdzie piwo , wino, gorzałka czy co tam waszmosć wolisz.
|
jOjO dwarf
2001-11-21 13:22:23
|
Re: Mhm
didaskalia ;)
kciałem w tym wątku, aby wspólnie opowieść się snuła!
będę, jak to ciężko doświadczony, od czasu do czasu z przytomności nieco dopowiadał, ale...
pofantazjujmy razem, co też za banda tak potraktowała Hetmana ;)
|
Don Ash
2001-11-21 14:26:40
|
Re: Mhm
Nie wiem kim byli ci obwiesie, ale jedno jest pewne: byli wynajęci przez valhallę!!! valhalla ma wystarczające zaplecze finansowe, żeby sfinansować taką akcję, a ponieważ wiedzieli, że któregos wieczora hetman będzie wracał bezbronny jak dziecko (ach to piwo... ) to porwali go niecnie. Niedługo jednak gdy przetrząsniemy skarbiec valhalli, nie będzie ją stać na podobnie niecne ataki. Smierć chamom!!!!
|
Don Ash
2001-11-14 09:42:42
|
dasdtghs
Spod stolika powoli wypełznął Don Ash. Wzrokiem zdradzającym poważne zakłócenia z rzeczywistoscią począł lustrować okolicę. Po chwili wyrzekł kilka bełkotliwych słów, po czym znów okazał kontempt kompanom, lądując pod stołem. Gdy po pół godzinie się ocknął, jego wzrok spoczął na jOjU. -Toż to nasz drogi Hetman!!! Witajże, witaj! Gdzies bywał, cóżes pił opowiadaj prędko, gdyż ciekawismy wszyscy!!!
Po czym zachwiał się, upadł i rozpoczął kolejną wędrówkę po granicach swiadomosci...
|
Colon
2001-11-14 14:10:59
|
Que te mejores, jOjO!!!
Zafrasowany Colon pochylil sie nad jOjEm. "Que te ha pasado, amigo? No, no digas nada, primero lo mas importante..." To powiedziawszy, wyciagnal zza pazuchy niewielkie zawiniatko i wyjal z niego jakis zasuszony proszek. Nastepnie zlapal stojacy nieopodal kielich popularnego wsrod tawernianych Nekromantow "Plynu do balsamowania zwlok", wsypal don proszek, zamieszal i ostroznie wlal Hetmanowi do gardla. Ten blyskawicznie zrobil sie czerwony, wybaluszyl oczy i zaczal ciezko oddychac. Po chwili jednak uspokoil sie i rozluznil.
(Colon tymczasem zajmowal sie unikaniem ciskanych w niego stolkow, kielichow i zatrutych nekromanckich sztyletow)
"Spokojnie, przyjaciele, to wyprobowany specyfik z dorzecza Amazonki!!! Drogi jOjO, najszybciej do formy powrocisz tylko w naszym doborowym towarzystwie! Zapraszam do mego stolu!!!" Tu dzwignal wciaz oszolomionego Hetmana i zawlokl do swojego stolika. "Karczmareczko!!! Puchar najprzedniejszego wina dla wszystkich!!! Zdrowie naszego Hetmana!!!"
|
morgraf
2001-11-14 14:25:35
|
Stało się
*Morgraf długo niemógł pozbierać myśli po niespodziewanym powrocie zasłużonego Hetmana. Wreszcie jednak rzekł* Wiele się dzieje wśród nas panowie... niemalże z zaświatów powraca nasz Wielki Hetman... królestwo własną solidną domenę uzyskało... wielkie rzeczy... Jeszcze zawojujemy światniech no tylko biedak Jojo ozdrowieje zupełnie... oj zawojujemy....
|
Sewrey
2001-11-14 16:46:56
|
Re: Stało się
*Sewrey wynurza się z mroku sali i z kielichem w ręku mówi* -Bardzo się cieszę, że nasz Wielki Hetman powrócił. Martwi mnie jeno jego stan zdrowia, ale po mixturach jakie mu podano i po odprawionych modłach, jestem pewien, że już niedługo zasiądzie wśród nas.... Wypijmy więc za jego zdrowie mości panowie..
|
Behemoth the Barbarian
2001-11-15 10:35:45
|
Re: Stało się
Witaj ponownie Wielki Hetmanie! No skoro już jesteśmy w komplecie to uważam, że valhallę powinno się zrównać z ziemią ;)
|
Rastlin Arch
2001-11-15 11:17:14
|
Re: Stało się
Muszę przyznać, że z słynnym Hetmanem jOjO jeszcze nigdy przy doborowym trunku się nie spotkałem. Czas więc nadrobić tę zaległość wielką! Czas wracać do zdrowia Bohaterze.
|
morgraf
2001-11-16 11:02:43
|
Sto lat, sto lat
Niech żyje żyje nam Sto lat to za mało Sto lat to za mało A pewnie że za mało bo przecież to tęgi krasnolud. Czy mości panowie wznawiają szranki turniejowe??
|
jOjO dwarf
2001-11-16 15:58:39
|
Re: Sto lat, sto lat
dzięki ;)
wznawiamy
jasne, że jasne! Hej, karczmarzu!
aleście mi topic spaprali, bo opowieść się miała snuć...
zatem wracam do opowieści...
|
jOjO dwarf
2001-11-16 16:03:52
|
Cicho!
coś słyszę - zakrzyknął jeden z uzdrawiaczy.
fo..rdż - jęknął raz i drugi nadal mało przytomny krasnolud.
Ford? - zapytał ku sali OE
Oxford? - sprecyzował Rastlin
Cicho! Bo nic się nie dowiemy! - zasyczała reszta kompani.
A krasnolud znowu zapadał w cięzki sen. Co po tych specyfikach jakoś mało kogo dziwiło!
|
RomAug
2001-11-16 17:07:22
|
Re: Cicho!
Forge? Wróciło?
|
ObywatelEracji
2001-11-13 21:34:28
|
Re: Coś nieslychanego, a juz potem slychanego...
Siedzialem sobie jak co wieczor, dla odmiany nad pucharkiem pospolitej okowitki, bom akurat nabral chuci na cosik mocniejszego. Wschluchany w ciekawa dyspute Eliasa z Hollow Tigre, o tym ktora bronia wlada sie najsmiglej i najskuteczniejsza ktora jest, tak sobie siedzialem powoli poddajac sie wplywowi zawartosci mojego puchara, gdy wtem z drugiego konca izby doszedl mnie znajomy glos Dreppina: - Cichajcie waszmoscie ! Nasluchujcie ! Gwar nie ucichl od razu. Jeszcze kilka glosow dalo sie slyszec od tego i innego stolu, ale w chwile pozniej i one zamarly. Przez moment w karczmie panowala niemal cisza. Nawet siedzacy nieopodal Misza zaprzestal przegladania tajemnych zwojow i starych map, a Morgraf oderwal pioro od pergaminu i zdziwionym wzrokiem rozejrzal sie po wyszynku. Wpierw pomyslalem, ze Dreppin jak wiekszosc uczestnikow codziennych biesiad, przechylil swoj srebrny puchar okraszony pieknym herbem, o jeden raz za duzo i cos mu sie przeslyszalo. Ale wtedy i ja to uslyszalem, a raczej uslyszelismy, bo na twarzach wszystkich pojawilo sie zdziwienie, natychmiast zastapione niepokojem. O tej porze i w tym stanie swiadomosci tylko jedna rzecz byla w stanie zmacic spokoj tylu dzielnych mezczyzn - tetent nadciagajcych koni. Byla to melodia tak doskonale kazdemu znajoma, ze nie sposob bylo pomylic jej z pogrzmiewaniami zblizajacej sie burzy czy hukiem rwacego w poblizu potoku. Wprawionemu uchu dzwiek ow zdradzal nawet ciezar i ilosc cwalujacych wierzchowcow. Uderzenia kopyt stawaly sie coraz donosniejsze, a knajpa i wszystko co sie procz nas w niej znajdowalo zaczelo drzec. Nie ulegalo juz niczyjej watpliwosci, ze nocni nieznajomi, kimkolwiek byli, spiesza nam z wizyta. Po uplywie kilkanastu dluzacych sie sekund w koncu dojechali. Na zewnatrz dalo sie slyszec konskie rzenie, ktos wykrzyknal kilka zdan w obcej mowie. Napiecie siegalo zenitu. Rozlegl sie przerazliwy huk i drzwi, w ktorych wszyscy utkwili swoj wzrok nagle przestaly istniec. Na srodek sali potoczylo sie jakies skulone cialo, a w miejscu gdzie do niedawna osadzone byly debowe drzwi widniala obca sylwetka. - Na razie nie bedzie nam tak bardzo potrzebny - rzekl z drwina w glosie obcy, a slowom tym towarzyszyl ochryply smiech. Nastepnie znikl nam z oczu, po czym cala wataha ruszyla w droge powrotna. Jeszcze przez jakis czas siedzielismy bez ruchu, sparalizowani nadzwyczajnym zdarzeniem, az w koncu Don Colon pierwszy poderwal sie od stolu, zblizyl do blyskawicznego przybysza i odwrocil go na plecy. - Toz to jOjO ! - zawolal. Natychmiast zerwalo mnie na nogi, podbieglem i zobaczywszy poturbowanego Hetmana... usiadlem na nowo - pic mu dac trzeba ! Ino nie wody, bo mu sie pogorszy ! Wyglada na calego i zdrowego...
Witaj jOjO
|
Dreppin
2001-11-13 23:20:32
|
Re: Coś nieslychanego, a juz potem slychanego...
Kiedy przyslowiowy kurz opadl i juz zajeto sie Hetmanem, ktory zaczal wracac do siebie, wszyscy odetchneli z ulga i zapanowala powszechna radosc.
- Hetmanie, ktoz Cie tak poturbowal? Plazem to nie ujdzie.. Smiem twierdzic, ze to zdradziecka valhalla. Jesli to prawda to dostana w dziob, morde, czy co oni tam maja, po dwakroc. Jesli zas nie, to znajdziemy tych co tu byli i tez dlugo zapamietaja, ze z najdrobniekszym gosciem Tawerny sie nie zadziera, nie mowiac o Hetmanie..
|
Ingham
2001-11-14 05:16:03
|
*Ingham niezwlcznie pobiegł do rannego*
Przesuńcie się kmiecie. Tu profesonalnego medyka potrzeba.
*Ingham nachylił się nad bezwładnym ciałem Hetmana*
Tak, kto go tak urządził. - mruknął do siebie - Wszyscy wyjść Muszę zostać z rannym sam na sam. Do świtania będę odprawiał modły.
|