Author
|
Comment
|
Don Ash
2001-11-29 11:43:52
|
Re: A wiec...
No cóż, bardzo tego mało... Czyżbys drogi usnął na samym początku, chyba nie zmorzyło Cię aż tak winko ;)
|
Rastlin Arch
2001-11-30 15:46:59
|
Re: A wiec...
Jakoś dopiero teraz wszedłem do tego topica. MacDudekusie nie ma się, czym martwić! Problemy z kobitkami to sprawa normalna! Co prawda ja takowych dawno nie miałem, ale to zapewne, dlatego że nigdzie nie wychodzę? A jak już całkowicie uwierzy się w to, że życie jest beznadziejne... luksus, radość z beznadziejności- samo życie!
|
grenadier
2001-12-03 05:00:53
|
Re: A wiec...
Początek, hm, jak to początek. Na razie faktycznie trochę tego mało. Podeślij więcej, to zobaczymy, poczytamy. PS. Czyżby główny bohater wybierał się do Dungeonii z powodu kobity?
|
Don Ash
2001-11-21 07:00:07
|
Hehm...
Wierz mi drogi Hetmanie, MacDudekus nikomu ze swego topora nie zamierza przylać , od czasów naszego ostatniego spotkania jest raczej pokojowo nastawiony... Z pewnych źródeł wiem natomiast iż jest dosć przygnębiony ostanimi czasy (like me) z powodu kobiety (like me) więc odczuwa gorycz do całego swiata (like me).
Do McDuda (I can call you that way, can't I? ): broda do góry, na pewno ja przeczytam to opwiadanie (ja czytam wszystkie, tylko nie zawsze odpisuję) a inni się zlecą posłuchać... Praw smiało...
|
jOjO dwarf
2001-11-21 07:13:32
|
Re: Hehm...
no, pć nadobna, to całkiem cóś innego!!!
czekam zatem opowieści! MacDudekusie
|
Ingham
2001-11-21 10:07:01
|
Re: Hehm...
Narobił smaku i teraz trzeba czekać. Nie zaczyna się czegoś, jeśli nie można tego skończyć...
|
Don Ash
2001-11-21 14:52:34
|
Re: Hehm...
Je suis tres desole pour mon ami McDudekus. Niestety, taka jego natura, zamysli się, to nie można się z nim skontaktować... Przypuszcza, że wkrótce cos usłyszymy...
|
jOjO dwarf
2001-11-20 13:02:31
|
Re: Kacik MacDudekusa...
well, jak dla mnie zwrot: "Wiem, ze i tak nikogo to nie interesuje "
brzmi co najmniej zaczepnie wobec zacnego Jaskiniowego towarzystwa!
jakoś rzadko (o ile wogle) zdarza się tu naśmiewanie z czyjeś twórczości!
zatem czyżby jakieś kompleksy? u krasnoluda???
obciach mię robisz, MacDudekusie ;(
|
MacDudekus
2002-03-11 09:22:17
|
Wróciłem
Niestety mojej ukochanej nie spotkalem. Przezylem kilka ciekawych przygod jedak poki co dokoncze opowiadanie: Pierwsza noc postanowili spedzic w karczmie, nie zalujac pieniedzy przeznaczonych na wyprawe. Oprocz dosc wykwintnego jadla, zakosztowali takze drogiego trunku, ktory nie wszystkim czlonkom zalogi przypadl do gustu. - Co to, psi mocz?!- zapytal Himrod. - Czy moglbys troche ciszej wyglaszac swoj sad?- spytal Ethril, ktoremu ten trunek przypadl do gustu. - Nie pozwole aby mnie tu truto! W koncu troche zaplacilem i mam nadzieje, ze dostane cos co nadaje sie do picia. - Jesli Ci sie nie podoba to mozesz to mozesz isc do stajni i pic wode z uboju. Konie wcale nie nazekaja- odparl karczmarz, a za nim zaczela sie smiac cala karczma, poniewaz cala scena przebiegala tak glosno, ze wszyscy skupili sie na tej sytuacji. - To juz przessada! Ide spac i mam nadzieje, ze chociaz loze jest takie jak byc powinno. - Mamy jeszcze miejsca w sianie, jakby lozko nie odpowiadalo! - Co on taki agrsywny?- spytal Debomir. - Moze rzeczywiscie powinien spac w stajni?- powiedzial Arkus, ze smiechem odpowiednim dla czlowieka, a nie dla elfa. Byl juz nieco upity. - Wiesz gdybym nie znal Arkusa to pomyslalbym, ze elfy to tylko zrodlana wode pija- powiedzial Ghrob do Ethrila. - Moze cos zaspiewam- orzekl Arkus i w tym samym momencie wylazl na stol. O piekna Erilio, kazdy z Toba do lozka isc chce, Jestes jak Rooth, piekna ale nie dla kazdego, Prosze, bys mila moja...
To jest okropne!- odrzekl Ethril- wezcie go z tego stolu! Odglos rzyci po grochowce jest milszy uszom- odezwal sie Ghrob- Wiesz co Ethril, gdybym nie znal Arkusa, nie wiedzialbym takze, ze elfy moga tak strasznie wyc! - Malo wiesz o elfach- odparl Ethril niosac Arkusa do pokoju.
|
MacDudekus
2002-03-11 09:28:39
|
CD...
CZ. III - Dobra trzeba sie zbierac. Wszyscy sa?- Zapytal Igril. - Nie ma jescze Himroda- powiedzial Ghrob, ktory szczegolowo opowiedzial Arkusowi co ten wyprawial wieczorem. - Juz jestem- Powiedzial Himrod wychodzac z karczmy- Czulem sie jakbym spal na podlodze. - Bo spales na podlodze!- powedzial Ethril- Spadles z lozka osle! - Nie spadlem, tylko uznalem, ze podloga bedzzie wygodniejsza- argumentowal krasnolud. - Dobra nie mamy czasu, jedziemy- powiedzial Igril.
CZ. IV Cala druzyna podrozowala w spokoju caly tydzien do czasu popoludniowego odpoczynku. Znalezli bowiem na polanie dogasajace ognisko, a wokol niego resztki jagnieciny. - To byli orkowie- orzekl Therrun, najstarszy z krasnoludow- bez watpienia. - Kto wie moze sa gdzies niedaleko- powiedzial Ghrob, na ktorego twarzy pojawil sie nie strach lech chec walki. - Oby nie- Powiedzial Igril- o ile wiem nie podrozuja samotnie, raczej w dosc licznych grupach. Wole dotrzec do Dungeonii bez zadnych bojek lub miec ich na koncie jak naj mniej. - Prawda- powiedzial Arkus- nie wolno nam bezmyslnie wystawiac na niebezpieczenstwo. Nie powinnismy tu takze dluzej zostawac, a podczas wypoczynku i snu ktos powinien trzymac warte.
CZ. V Gdy znalezli sie w ostatniej ludzkiej osadzie Jaskurs, ktora mieli spotkac na swojej drodze, noc postanowili spedzic w karczmie. - Dobrze wybraliscie panowie- odpowiedzial karczmarz- u nas i wygodne loza, zarcia pod dostatkiem, a i trunkami nie pogardzicie. -Zostaniemy tu dwa dni gospodarzu, ale narazie poprosze dla wszystkich moich kompanow po kuflu najlepszego piwa jakie macie- powiedzial Igril Cala druzyna udala sie do stolu znajdujacego sie w kacie karczmy. - Przepraszam, ze pytam dopiero teraz, ale po co my wlasciwie jedziemy do tej calej Demgonii- spytal Merhum, mlodszy brat Therruna. - Do Dungeonii, Merhunie, Dungeonii. Jedziemy tak aby zadowolic oczy zmarlymi, ktorzy chcieli zabrac sobie troche zlotka- odparl Igril. - A, to my jedziemy po zloto! - Nie, jedziemy uratowac biedna ksiezniczke zamienienieona w ropuche i schowana w szaletach. - A to ksiezniczke mozna zamienic w ropuche? - Tak ale trzeba byc pelnoletnim, a ty masz dopiero 80 lat. - Jedziemy po zloto- odparl Therrun, ktory ni pozwolil aby robiono wode z mozgu jego bratu. W tym momenice do karczmy wbiegl osobnik podobny do poslanca. - Ludzie! Wojna sie zbilza! wojna z Orkami! Potrzbne wsparcie! - Ide z Toba poslancze! dawno topora w teku nie trzymalem!- odpowiedzial Himrod- a gdzie ta wojna? - Niedaleko Wyrogravii! - A to niedaleko naszej wioski. Ide z wami!- odparl Therrun- Merhunie, idziesz z nami bronic domu i rodziny? - A co ze zlotem? - Jesli stawiasz zloto stawiasz przed rodzine to zostan, ale nie jest to zachowanie godne krasnoluda. Merhunowi przeszlo wiele mysli przez glowe, jadnak zdecydowal, ze rodzina jest zawsze pierwsza. - Ide! - A ty Ghrob? - Dawno na wojnie nie bylem. Wole zostac, jednak jesli sprawy zle sie potocza dolacze do was. - Ja ide- odparl Debomir - Kiedy mamy wyruszyc?- zapytal Therrun. - Jak najszybciej. - Zegnajcie towarzysze! Wojna wzywa, a ze to chodzi o moja rodzine to musze jej bronic. - Zyczymy powodzenia, moze wrocicie do nas. - Mamy taka nadzieje.
CZ. VI - Nie chce nic sugerowac, ale nasza przypomina mi przygode pewnego hobbita Bilba Bagginsa, ktory takze wyruszyl w gory, aby znalezc skarb- oznajmil Ghrob. - No i co? - No i gdy doszli do Samotnej Gory okazalo sie, ze tam jest smok. - Nie martw sie. Podobno krasnoludy slyna z walecznosci... - W rzeczy samej, no ale smok zieje ogniem i wogole... - W Dungeonii nie bylo nikogo od kilkuset lat. - Dobra niech ci bedzie. - Bilbo wrocil do Hobbitonu i zyl dlugo i szczesliwie. - Skad wiesz Ethrilu? - Umiem czytac, a ta legenda jest znana na calym swiecie. - To nie jest legenda. Tak bylo naprawde. - Nie przesadzaj. Hobbit wedrujacy po swiecie, dobre sobie. Hobbity to tluste istoty, ktore nie rusza tylka z miejsca. - Nie mozna nikogo oceniac po pozorach. Sa na swiecie wyjatki, istoty, ktore wbrew regula sa inne. Wez na przyklad Arkusa. - Co ja??? - Nic- odrzekl Ethril. - Powiedz kto by pomyslal, ze elfy moga sie schlac jak krasnoludy. - Ja niestety nie znam zadnego hobbita, ktory podrozowalby po swiecie. - Uwierz , ze sa takie hobbity. - Wierze, ale to znaczy, ze sa takze dobre orki. - O nie! Nie ma dobrych orkow. Orkowie zawsze byli i beda zli!
CZ. V - Dajcie troche jelenia, jestem glodny!- krzyknal Ghrob. - Sam sobie przyjdz i wez- odezwal sie Arkus. - No przepraszam, ale kto go upolowal? - Igril! - Jaki Igril, ja w niego toporem rzucilem! - Ty sie poslizgnales o mokry korzen- odrzekl Igril. - Ty juz nie badz taki madry! - Dobra chodz Ghrob. Jedzenia jest dosc duzo jak na taka mala grupke. - A ty gdzie Igrilu? - Ide sie pogapic w ksiezyc. - A co ty sie tak nagle astronomia interesujesz? Nie odpowiedzial.
Cz. VI - Szkoda, ze ksiezyc nie jest kobieta. Moglbym zawsze w nocy ogladac jej jedwabne cialo nie muszac chowac sie w szafach albo za oknami... Szkoda, ze ksiezyc nie jest moja jedyna- Orri. Dawno jej nie widzialem, ciekawe co u niej sie dzieje? Moze znalazla innego. Nie za dobrze ja potraktowalem ostatnio. Nie dosc, ze spotykamy sie raz na goblinowski rok to ja jeszcze mowie jaj wproet, ze ma... co ja zrobiem. Moze nie ma okazalych wdziekow, ale nie powinienem tak postapic. Przeznaczeniem by bylo sie z nia spotkac, abym mogl ja przeprosic. Ksiezycu, ty napewno widzisz moja Orri. pozwol abym mogl sie z nia spotkac. - Co ty chrzanisz Igril?! Modlisz sie do Ksiezyca? Przeciez to tylko kawal glazu.- wyskoczyl Ghrob. - Co ty tu robisz? - Sprawdzam co ty tu robisz? I co widze? Tu chyba zwariowales na punkcie tej Orri. - Chyba tak, Ghrob. - Powiem Ci cos: zapomnij o niej. - Dlaczego? - Bo teraz idziemy szukac zlota prawda? - Prawda. Wracajmy do obozu.
CZ. VII - To te gory?- spytal Ethril - Tak to one- Srebrne Gory.- odrzekl Igril. - Srebrne z zewnatrz, zlote wewnatrz, cha, cha- krzyknal Ghrob. - Do wejscia jest jakis dzien drogi. -oznajmil Igril. - No to na co czekamy, chodzmy! - Skad wiesz Igrilu gdzie jest wejscie do Dungeonii?- spytal Ethril. - Mam mape. - Istny Bilbo Baggins- oznajmil Ghrob. - Brakuje nam tylko czarodzieja, ktory by nas wspomogl.- dopowiedzial Igril. - Kto to Bilbo Baggins? - A co cie tak na pytanie wzielo Ethrilu? - Ale ja nie wiem kto to taki. - Powiem Ci jak bedziemy szli.
CZ. VIII
- Kto dzisiaj pelni warte?- spytal Igril. - Ethril! - Ja- odrzekl Ghrob- idzcie spac, bede czuwal. Zrobilo sie ciemno. Niebo bylo bezchmurne i pelne gwiazd. Ksiezyc byl widoczny w polowie. Nagle poruszyly sie krzaki. Ghrob popatrzyl w tamta strone, aby upewnic sie, ze to tylko wiatr. NIe, to nie wiatr. Krzaki znowu sie poruszyly, mimo iz nie bylo zadnego wiatru. Ghrob podszedl do podejrzanego krzewu i juz mial utluc istote toporem, gdy uslyszal cieniutki glosik. - Nie!- odezwaly sie krzaki. - Cicho, bo obudzisz innych. Kim jestes? - Jestem Orri Yoss. - Orri? Skads znam to imie. Czy ty przypadkiem nie bzykalas sie z Igrilem? - Ja jestem jego dziewczyna. - No ale sie bzykalas. - A co ciebie to obchodzi. Dziewczyna wygladala w nocy jak elfka. Dlugie, czarne wlosy i piekne waskie oczy. Jedyna rzecza, ktora sprawiala, ze dziewczyna nie jest elfka byly zwykle ludzkie uszy. Tzn. nie taki zwykle, byly to uszy, w ktorych mozna sie zakochac. - Co ty tu robisz Orri? - Szlam za wami od poczatku wyprawy, aby sprawdzic gdzie zmierza tak nietypowa kompania. Na pierwszy rzut oka, przypominala mi ona kompanie... - ... Bilba Bagginsa. - Skad wiesz? - Znam ta "legende". - Gdzie zmierzacie? - Do Dungeonii. - To ona istnieje? - Istnieje, istnieje... - A po co tam zmierzacie? Rozmowa tych dwojga ciagnela sie do wschodu slonca. O wschodzie obudzili oni cala kompani, jednak najbardziej zdziwiony byl sam Igril, ktory niespodziewal sie swojej Jedynej na takim odludziu. - Milo Cie widziec Orri. Chcialbym Cie przeprosic za tamto... - Wybaczam. Doszlam do wniosku, ze tak musi byc, a ty tylko stwierdziles fakty. - ale podobaja mi sie twoje... - Idziemy Igril?- spytal Ghrob. - Tak oczywiscie.
CZ. IX
Nasz kompania doszla do bram Dungeonii. Byl to wspanialy portal ozdobiony licznymi runami w jezyku nie znanym nikomu z druzyny. - No i co teraz?- oznajmil Ethril. - Moze trzeba jakies zaklecie?- powiedzial Ghrob- Moze cos w stylu wejscia do Mori? Mellon! - Nie dziala. Druzyna juz przestala w siebie watpic jednak Orri zauwazyla na kamieniu, na ktorym miala usiasc mocno juz starte napisy. - Co to moze byc? To chyba jezyk krasnoludow. Ghrob, chodz tu na chwilke? - Co znowu? Przeciez to moj jezyk! Moi tu byli! Zaraz co ty jest napisane... Ghrob zastanwial sie dosc dlugo, poniewaz napis byl mocno starty. - Wedlug tego co tu jest napisane nalezy powiedziec cos takiego... "Naruk baht middr arkel" - Co to znaczy?- zapytala Orri. - Nie wiem. - Na co wiec czekamy. "Naruk baht middr arkel"!!! Druzynie ukazala sie jedynie jasna strzalka wskazujaca w lewa strone. - Co to do cholery jest?- powiedzial Ghrob. - Najwyrazniej musimy isc w tamta strone. Gdy kompania zrobil kilka krokow w tamta strone z bramy wydobyla sie ognista kula, ktora spalila znajdujace sie na jej drodze drzewo. - O cholera!- krzyknal Ghrob. Nie uszli stu stop, gdy przed nimi ukazalo sie mniej wystawne wejscie bez jakichkolwiek drzwi. - To chyba to. Wchodzimy. - Jestes pewny Igril. - Nie po to tu szedlem, zeby zostac spalonym przez drzwi! - Twoja wola.- odrzekla Orri i ruszyla za swymi towarzyszmi. - Ciemno jak w dupie goblina!- oznajmil Ghrob - Ekhm... - Mialo sie rozumiec: "Ciemno, jak w strasznej kopalni" - Skad sie tu wziely pochodnie? - Wez jedna Igril i idziemy dalej.- skomentowal Ghrob Nagle kompanii ukazala sie dosc duza sala, po ktorej krazyly bardzo male stworzonka. Nie robily one sobie nic z gosci, dalej zajmujac sie wzacnianiem scian. - Co to jest za gowno! - Ghrob, zamknij sie! Druzyna poszla dalej przez inne sale. Niektore przypominaly kurniki, inne sypialnie. W koncu ukazali sie nim inni lokatorzy Dungeonii. Ci jednak nie byli obojetni wobec przybyszow. - Nie ruszac sie. - Znacie nasz mowe?- zapytal Igril. - Lyse elfki, ochyda!- skomentowal Ghrob. - Te, krasnolud, zamknij paszcze, bo smierdzi- odrzekla ochydna elfka. - To ja!- odrzekl potwor, ktory wygladal jak paczek z rekami i glowa. Oprocz nich Ghrob dostrzegl jeszcze gobliby, trolle i jaszczury. - Zaprowadzimy was do wladcy. - Dungeonia jest nie zamieszkana, dobre sobie.- odrzekl do tej pory cichy Ethril. Podrozowali przez liczne korytarze i sale, ktore byly pieknie zdobione, piekniejsze od elfowych zamkow. Doszli w koncu do komnaty wygladajacej jak sala tronowa, z ta roznica, ze ta nie miala, anie tronu , ani wladcy. - Witam Cie Igrilu.- odezwal sie glos nie wiadomo skad. - Kim jestes, skad mnie znasz? - Wiedzialem, ze przybedziesz. czekalem na Ciebie. - A z kim mam przyjemnosc rozmawiac? - Nie wazne z kim, a wazne dlaczego. Wiem co Cie tu sprowadza i moge sprawic, abys dostal to co bys chcial. - Ale... -No wlasnie. Jest jeden warunek. Otoz jest jedna rzecz, ktora mnie interesuje. Jest nia pewnien klejnot, ktory pozwoli mi przybrac cielesna postac. - Czy to ma wplyw na cala ludzkosc? - Igrilu. Po co mi niszczyc ludzkosc, skoro moge miec wszystko tutaj i teraz. Zrozum mi nie zalezy na uniecestwianiu swiata. Bo potem i wojny i zla opinia, a ja tego nie lubie. - Dobrze, znajdziemy dla Ciebie klejnot. - To nie taki latwe jak sadzisz. Stracilem duzo armii aby zdoby klejnot, a i tak mi sie nie udalo. - Wierzysz wiec we mnie??? - Tak, bo ty masz to czego nie ma zadna istota w tych komnatach- masz rozum. - Dzieki. Gdzie mamy szukac tego klejnotu. - W sasiednich podziemiach. Tylko uprzedzam, oni nie sa tak mili jak my. Jak Cie zlapia, to albo Cie zamkna w wieznieniu, albo beda totrutowac itp. - Wiec jak mam zdobyc klenot. - Masz cos czego nie ma zadna istota w tych podziemiach. - Acha... Druzyna przebywala w Dungeonii wybierajac w luksusach, do czasu, gdy Wladca nie rozkazal, aby Igril wyruszyl na poszukiwanie klejnotu. Mogl wybrac dwie osoby towarzyszace. - Pojdzie ze mna Ghrob i Ethril. - Taka twoja wola Igrilu. Idz i zrob co do ciebie nalezy. - Bywaj Igrilu. Bede na ciebie czekala. - Bywaj Orri.
CZ.X Poczatkowo trasa byla dosc jasna. caly czas mijali pochodnie, jednak wkrotce pochodnie sie wskonczyly i przed nimi zapadla ciemnosc. Igril wzial, wiec ostatnia pochodnie, ktora byla na trasie i bez zastanowienia ruszyli dalej. - Nudno troche. - Jeszcze bedziesz zalowal, ze to powiedziales. - Ja? Nigdy. W tym momencie swisnela kolo nich strzala. - Zgasic pochodnie! - Nareszcie cos sie dzieje! Do boju! Ghrob polecial przed siebie mimo, iz nic nie widzial. Wymachiwal toporem we wszystkie strony dopoki ten nie natrafil na przeszkode w postaci wroga. - Dobra co teraz?- zapytal ethril. W tym samym momencie swisnela jeszcze jedna strzala. - Pieprzone elfy! Gincie!- krzyknal Ghrob i ruszyl przed siebie. Nastepny przeciwnik zginal, jednak nie z reki Ghroba. - Kto tu ma luk? - Co tu sie do cholery dzieje? - To ja.- odpowiedzial glos z ciemnosci. - Arkus?- zdziwil sie nieco Igril- A co ty tu robisz? - Orri chciala, zebym z wami poszedl, bo nikt z was nie ma luku a on bedzie potrzebny. Druzyna teraz czteroosobowa ruszyla dalej. - Widze jakas jasnosc przed nami- odrzekl Arkus. - Chyba dochodzimy do lochow. Gdy doszli spotkal ich nieoczekiwane zaskoczenie. Zamiast wrogow, wszedzie lezaly ciala, lysych elfek, orkow i... orkow. - A co ty robia orkowie?- Zapytal Ethril. - Widocznie przyszli po klejnot. - Chodzmy sprawdzic!- odkrzyknal Ghrob i polecial przed siebie. Gdy zniknal im z przed oczu, uslyszeli cos w rodzaju siekanego miesa i kilka siarczystych przeklenstw. Lochy przypominaly te, w ktorych przebywali wczesniej, jednak te splamione byly krwia. Gdzieniegdzie poniewieraly sie zwloki roznych sworzen mniej i bardziej znanych. - Nie bylo moze wesolo, ale napewno bylo ciekawie.- odrzekl Ghrob. - A gdzie mial byc ten klejnot? - W skarbcu. Ale tam go niestety nie ma, Ethrilu.- odpowiedzial Igril. - Wiec co zamierzasz zrobic? - Wrocic i powiedziec o co chodzi.
CZ. XI - Niestety moglem sie tego spodziewac. Orkowie zapanowali nad wiekszoscia gor i tu takze byli. Wzieli klejnot jako trofeum, nie wiedzac jako ma moc. - Jak ma moc?- zapytal Ethril? - Otorz pozwala zobaczyc przeszlosc, terazniejszosc i przyszlosc. Nie wiem czy powinienem wam to mowic, ale wasi towarzysze, ktorzy poszli na wojne zgineli z wyjatkiem Debomira. - Witajcie. - Debomir! - Witaj druchu. - Otoz wiekszosc swiata zostala opanowana przez orkow. Wyrogravia upadla jak wiekszosc zamkow ludzkich. teraz cala nadzieja w krasnoludach z gor, ktore moga obronic sie przed atakiem. Elfy obiecaly pomoc. Co sie stanie zalezy glownie od tego czy te dwie rasy beda umialy ze soba wspolpracowac. Jesli tak, to swiat zostanie uratowany, jesli nie to musimy pogodzic sie z przegrana. Orkowie podobno lubia smazone elfy, krasnoludy i ludzi. - Musimy wiec pomoc im sie zlaczyc. - To nie bedzie zalezalo od was, dlatego mozecie na przyklad... poszukac mojego klejnotu. - Ale to jest niebezpieczne. - Zloto Igrilu, zloto... - Ale z drugiej strony nie jest niewykonywalne. - Moge dac wam troche mojej armii.
CZ.XII Poszukiwanie klejnotu i wojny z orkami to inna opowiesc. Moge tylko powiedziec, ze elfowie i krasnoludy zlaczyl cel i udalo im sie przezwyciezyc atak na gory. Jednak ni udalo im sie calkowicie zniszczyc orkow. Nastala era wojen i bitew od, ktorych zalezy przyszlosc wszystkich ras. KONIEC
|
Ingham
2002-03-13 04:01:05
|
Ojej
Nie dziwota, żeś tu trzy miesiączki głowy nie wściubiał. Bedę to chyba miesiąc czytał. Powinieneś porcjować nam swoje wypociny.
Pierwsze co rzuca się w oczy to przewaga dialogów nad tesktem opisowym. Jakie to dało efekty? Trzeba się zabrać do czytania.
|
Guinea
2002-03-13 05:55:10
|
Re: Ojej
Pierwsze co się rzuca w oczy... to że MacDudekusie postnąłeś to samo razy 3. Tego jeszcze u nas nie było ;)) Jakby któryś moderator mógł usunąć ze 2 sztuki... ;)
|
MacDudekus
2002-03-13 08:41:43
|
wybaczcie
Mialem problemy. Ale na szczescie udalo mi sie to wyslac. Tak przydaloby sie usunac dwie sztuki ))) Juz pisze nastepne opowiadanie.
|
MacDudekus
2002-04-04 11:05:19
|
Pytanko...
Czy nikt jeszcze tego nie przeczytal??? Jesli ktos przeczytal, to prosilbym o krotka ocene. Chcialbym wiedziec, jak podobaja sie opowiadania "nowego" towarzysza w karczmie.
|
Guinea
2002-04-04 22:30:23
|
Re: Pytanko...
Ja przeczytałem... jak dla mnie może być. Tylko czemu skończyłeś w połowie? Poza tym naprodukowałeś trochę za dużo bohaterów i niezbyt się śpieszyłeś żeby określić, który pochodzi z której rasy. Trochę mi się mylili, ale może to dlatego, że za szybko czytałem. Znalazłem parę drobnych błędów w pisowni, nie będę ich tu wymieniał, ponieważ są drobne, no może poza druhem przez ch.
|
1
visitor
in the last 15 minutes:
0
Members
-
1
Guest - 0 Anonymous
|
|
|
|